niedziela, 15 stycznia 2017

Lothar Mintze

 Poznaj: Lothar Mintze

      Nikt nie wie, ile ma lat, nikt nie wie, skąd pochodzi, jakie odebrał wykształcenie, czy naprawdę jest tym, za kogo się podaje...? "Pies gończy" lorda Huntingtona, skuteczny, niezawodny, potrafiący uwieść każdego i z premedytacją wykorzystujący swoją urodę i koneksje kupione za lordowskie pieniądze, Lothar pnie się po szczeblach społecznego awansu. Zdeterminowany, nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. Rzekomo tresowany przez ojca na wzór Paganiniego skrzypek czaruje londyńską śmietankę towarzyską wirtuozerią gry.
      To właśnie jego Huntington wysyła z misją uwiedzenia i usidlenia Armagnaca Jardineux. Lothar nie musi nawet specjalnie się starać, by pochwycić młodego pianistę w swoje szpony. Nie podejrzewa jednakże, że standardowa misja, jakich dziesiątki wykonał już dla lorda, zmieni się w jago własną krucjatę po uczucie, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył...
     Czy zakazana namiętność, która zrodziła się w jego sercu, ma szansę przetrwać próbę czasu? Gdzie kończy się wyrafinowana gra, a zaczyna prawdziwe uczucie? 
 
"Nie spodziewałem się również spotkać Lothara przed bramą kamienicy. Miał na sobie cylinder i szary płaszcz obszyty srebrnym futrem lisów, wyglądał dostojnie i elegancko.

– Dzień dobry, panie Jardineux – rzekł cicho, unosząc dłoń do głowy. Każdy jego gest zdawał się dokładnie przemyślany.

– Bynajmniej – odrzekłem, podchodząc do niego. – Skąd pan wiedział, gdzie mnie znaleźć?

– Opowiadał pan wczoraj przy kolacji, gdzie mieszka – odparł bez mrugnięcia okiem. – Opowiadał pan o sobie wiele ciekawych rzeczy.

Nie przypominałem sobie, abym wyjawiał im jakiekolwiek szczegóły ze swojego życia. Czyżbym był aż tak pijany?

– Przepraszam, ale nie mam teraz czasu na pogawędki, muszę się udać do zakładu pogrzebowego. Moja ciotka zmarła w nocy.

– Szczerze współczuję – Lothar rozejrzał się i skinął laską na stojącą nieopodal kolasę. – Proszę pozwolić, że pana podwiozę.

– Nie wiem, jak się do tego zabrać, dotychczas takie sprawy mnie omijały… – wsiadłem do powozu, chociaż wszystko mówiło mi, że powinienem odmówić.

– Zajmę się wszystkim, bez obaw – Lothar udzielił woźnicy wskazówek. Koń szarpnął, a ja nagle poczułem się dziwnie senny.

– Nie mam pieniędzy na pogrzeb, muszę chyba oddać lichwiarzowi wszystko, co miało jakąkolwiek wartość… – poczułem, że łzy napływają mi do oczu.

– Panie Jardineux, jak już obiecałem, zaopiekujemy się panem. Doprawdy, proszę się o nic nie martwić. Odwiozę pana do siebie i zajmę się pogrzebem. Ostatnie dni nie były dla pana łaskawe, musi pan odpocząć, dojść do siebie, a przede wszystkim musi pan zacząć grać…

Jego słowa docierały do mnie jak ze studni. Patrzyłem na szare ulice przez małe zaparowane okienko i nagle wydało mi się, że cała moja przeszłość jest tylko takim mglistym, niewyraźnym obrazem. Musiałem podjąć jakieś decyzje, musiałem…

Musiałem tylko zacząć grać, a wszystko inne ułoży się samo."

3 komentarze: